Moją uwagę zwróciło to, jak inaczej zachowuje się Clem, po tym jak matka oskarżyła go o gwałt na Candy... Jest scenka, gdy June opowiada jak to rodzice Alice się w sobie zakochali, a w tle widzimy Clema, stojącego sobie, nie wykonującego żadnego ruchu. Zaś to Agnes się do niego zbliża i go całuje. Wcześniej to z Candy zachowywał się o wiele bardziej swobodnie. Z Agnes już nie był taki. Jakby się bał, że znowu zostanie oskarżony... Jedno jest pewne. Tam wszyscy potrzebowali bardzo długiej terapii.. Zacznając od June, która wolałaby pewnie umrzeć niż się jej poddać. No i Clem, który od noworodka wychowując się sam wśród masy kobiet, z matką która otwarcie nienawidziła wszystkich mężczyzn. Która co prawda, jakoś tam chyba tolerowała syna, przynajmniej się starała. Aczkolwiek myślę że i tak June nie mogła się pozbyć tego przeświadczenia że (w jej podświadomości) Clem to owoc czystego zła. Ktoś kto chcąc nie chcąc przypomina jej najkoszmarniejsze chwilę w życiu. A on to czuł i chyba wiedział. (Że nie narodził się jako owoc żadnej miłości, tylko efekt gwałtu zbiorowego). Bo jest taki fragment gdzie June mówi synowi że Ty nic nie będziesz zmieniał, bo tu nic do ciebie nie należy. Clem wtedy pyta: DLACZEGO? A June odpowiada z takim naciskiem: Wiesz dlaczego. Według June, w domyśle: 'bo jesteś gwałcicielem jak twoi ojcowie.'
O tym że Clem wiedział o swoim pochodzeniu świadczy też o tym twarz matki wyrzeźbiona w drzewie, na którym June zaznaczała "wyeliminowanych" mężczyzn.