Film niezły, ale nie wybitny. Z tematyki obyczajowej bardziej mi się podobało "Bez znieczulenia". Najbardziej raziła mnie w tym filmie drobnostka, ale z dzisiejszej perspektywy rzecz nie do zaakceptowania. Gielgud porusza ustami, niby mówi po polsku, ale wiadomo, że podkłada mu ktoś głos i to nie umiejętnie. Wtedy nawet na świecie nie przywiązywano do takich kwestii specjalnej uwagi, np nie dawno obejrzałem, znakomity zresztą film Polańskiego - "Matnia", gdzie akcja dzieje się w Paryżu, ale wszyscy nawijają po angielsku (taka mała dygresja). Wracając do Dyrygenta - szczególnie to razi bo w filmie ważne są emocje przekazywane przez bohaterów, a najważniejszym środkiem wyrazu jest właśnie słowo. Co do pozostałych spraw: Janda zagrała poniżej poziomu, stać ją było na więcej. Fenomenalnie zagrał Seweryn, choć momentami delikatnie nadrywał postać. Scenariusz dość dobry, ale mogło być lepiej. W sumie jak na Wajdę dość przeciętny obraz, ale nie ma tragedii.
Film dobry, świetny Andrzej Seweryn i Krystyna Janda. Nie jest to arcydzieło. Za dużo muzyki klasycznej.
Taka mała dygresja, akcja filmu Polańskiego zdecydowanie nie dzieje się w Paryżu, tylko na pewnej wysepce, chyba nie wymienionej z nazwy. De facto zdjęcia do tej brytyjskiej produkcji były kręcone na angielskiej wyspie Lindisfarne.
Sorry, chodziło mi o "Lokatora", ale nie zworka w mózgu się załączyła i myśląc cały czas o "Lokatorze" nie wiedzieć czemu wpisałem "Matnię", której jeszcze nie oglądałem :)