1. Wykonywanie rozkazów było opcjonalne. Rozkaz nam pasuje, to wykonujemy. Nie pasuje, to mówimy, żeby się walił.
2. Po prostu bieda armia, amunicji to dostawali chyba 3 magazynki na głowę, ale najgorzej z granatami. Jeden granat bojowy na kompanię, serio. I dwa dymne, z czego jeden wadliwy. Całe szczęście, że u Wietnamczyków nie było wiele lepiej, nabojów co prawda sporo, ale jeden RPG na cały pułk, a granatów w ogóle.
3. Jedno natomiast imponujące - wyczucie czasu. Odsiecz pancerna zjawia się dosłownie w ostatnich sekundach, dlatego zresztą, że zgodnie z pkt. 1 oficer na gdzieś rozkazy.
No wyzłośliwiłem się, ale tak naprawdę to film przyzwoicie zrobiony, z niezłą batalistyką. I ponoszę ocenę za kompletny brak zmory wojennych filmów, czyli P&Z (Patos&Zadęcie).
Rozbawił mnie Twój wpis, ale jest w nim sporo prawdy. Początkowo też mnie to i parę innych rzeczy denerwowało (np. skupianie się w filmie Australijczyków w grupki łatwe do zabicia jednym granatem). Poczytałem jednak trochę o tej bitwie (a właściwie potyczce, biorąc pod uwagę siły obu stron) i jeśli chodzi o punkt pierwszy, to prawdopodobnie po prostu tam tak było - sprzeczne rozkazy i samowola powtarzały się wielokrotnie. Co do punktu 3, to fakt, jest to mocno przerysowana rzeczywistość, pewnie zdaniem twórców dodaje to większej filmowej dramaturgii. Ale jeśli chodzi o 2, to widać, że na początku prują seriami na oślep w iście amerykańskim stylu (po wojnie w Wietnamie policzono, że na każdego zabitego Wietnamczyka przypadło tyle wystrzelonych nabojów, że taniej wyszłoby kupić im wszystkim nowe samochody, zamiast próbować ich zabić :D ), a dopiero po wyprztykaniu się z amunicji zaczęli ją oszczędzać.
Osobiście chciałem obniżyć ocenę za pokazanie wietnamskiej dżungli jako plantacji równo posadzonych drzew, ale jak sprawdziłem, walki toczyły się właśnie na terenie plantacji kauczukowej, więc w rezultacie ocenę za to podwyższyłem. :D
W sumie jest to dobrze nakręcony film propagandowy i pewnie australiczykom się go dobrze ogląda. Coś w stylu "Byliśmy żołnierzami" tylko słabsza obsada. Szkoda że my nie nakręcamy takich filmów ( po za Karbalą).
Może nie jest to wybitne dzieło, jednak musimy nagrywać i promować nasze sukcesy, a nie chwalić się chwalebną śmiercią.
Zgadzam się. Powinniśmy więcej filmów robić o naszych wielkich osiągnięciach, ale robić je dobrze. Takie dzieła jak "Karbala" albo "Bitwa Warszawska 1920" niestety wywołują nie spełniają swojego zadania delikatnie mówiąc.
Nie są to filmy dobre, ale są może następne będą lepsze. A zamiast tego mamy Koronę Królów i romanse.