Cary Grant jest wprost genialny, podobnie jak obie panie grające staruszki, mordujące samotnych mężczyzn. Film bardzo mnie rozbawił. Znakomity pomysł, niezwykłe poczucie humoru i postacie wykreowane przez twórców tworzą niezapomniany efekt. Kolejny udany film Franka Capry
Podpisuje się obiema rękami pod tym, co napisałeś.
Fantastyczna scena, kiedy Mortimer dowiaduje się, że już nie jednego zabiły. Taką minę strzelił...
On tam w ogóle świetnie grał mimiką. I to jest róznica między warsztatem jego pokolenia aktorów, a dzisiejszymi, którzy na ogół mają jedną minę, w porywach dwie.
Ja równiez podpisuję się pod zachwytem nad filem, ale nie byłabym sobą gdybym nie miała jakiegoś ale... A w tym przypadku chodzi mi o Priscillę Lane, która niemal przez cały film, niczym zacięta płyta, mówi tylko "Och Mortimer".
Nie tylko ty tak uważasz, ta Lane zagrała tak, że wylatuje z pamięci zaraz po seansie.
Cary Grant i jego miny- po prostu rewelacyjne. ;P Starsze panie i ten ich słodki głosik, jak mówią o trupach w piwnicy... Piękne! Priscilla rzeczywiście beznadziejna, może miała taką rolę, może po prostu źle zagrała. Myślę, że "Arszenik i stare koronki" to jedna z lepszych czarnych komedii, jakie powstały, choć nie widziałam ich dużo.