Dokładnie o tym, ten film było kwintesencją samotności i beznadziejności życia...tak bardzo było to odczuć od głównej bohaterki...
Siłą niektórych filmów jest to, że przenoszą cię do jakiegoś stanu, emocji. Tutaj jest to samotność. Coś, co próbujesz ukryć i może sam nie chcesz się pogodzić, ale w jakiś sposób i tak wychodzi na wierzch w życiu codziennym, relacjach. Film taki przyziemny, a mówi o strasznie głębokich i trudnych do uchwycenia sprawach.
zgadzam sie film o samotnosci, tylko chwilami Lucy jest szczęśliwa, jednak jest to takie złudne i ulotne... moim zdaniem dobre zakończenie było by gdyby okazało sie że Lucy jest w ciąży.... ewentualnie druga wersja wiąże się z "Tomem" i są szczęśliwi :P nie wiem czemu może to infantylne i zepsuło by film ale czegoś mi w nim brakło może właśnie tego że Lucy ma po Johnie pamiątkę... i nie jest już sama, a tu ani John, ani "Tom" powraca do punktu wyjścia jeszcze z nienawiścią żywioną przez siostrzenicę.... bardzo smutny film.