Grupa ludzi, połączonych ze sobą różnymi więzami. Każde z nich jednak tak naprawdę czeka na ten jeden jedyny związek. Ich oczekiwanie nie jest apatią i biernością, co też zostanie powiedziane wprost, lecz działaniem, choć trochę na oślep. Mają w sobie tę wadę, że są z góry skazane na porażkę. Marco niby jest z Sofią, ale ich życie seksualne dalekie jest od doskonałości. Pedro i Aldo zdają się być zakochani po uszy. Jedynie Rita wybrała oczekiwanie w samotności.
Czas Triduum Paschalnego okaże się dla nich wszystkich końcem oczekiwania. Niektórzy z nich odnajdą siebie nawzajem, inni będą po prostu musieli stawić czoło rzeczywistości.
Film mógł być nawet ciekawy. Niestety jest takim jedynie w kilku momentach. Całość jest nadmiernie łopatologiczna, choć w przedziwny sposób. Reżyser nie chciał mówić wprost, a jednocześnie chciał mieć pewność, że widz zrozumie przesłanie. Tak więc co chwilę rzuca jakąś uwagę - a to ojciec mówi o oczekiwaniu na Zmartwychwstanie, matka każe synowi zaczekać ze zjedzenie jajek z czekolady, a dziewczyna czyta z I Ching tekst o oczekiwaniu.
Ile można!!!
No, ale to debiut, więc da się to przeboleć.